Jego nazwisko rzadko królowało na czołówkach gazet. Nie należał do grona bramkostrzelnych pomocników, jak Frank Lamard czy Steven Gerrard, przez co często był niedoceniany i pozostawał w cieniu tych dwóch wielkich gwiazd Premier League. Jednak Michael Carrick był jednym z kluczowych piłkarzy Manchesteru United. Anglik dysponował znakomitym podaniem, dzięki którym potrafił zmienić oblicze meczu. W drugiej linii emanował spokojem i imponował dyscypliną taktyczną, co sprawiało, że Czerwone Diabły mogły liczyć na niego w trudnych momentach. Umiejętność kontrolowania gry i dostosowywania się do boiskowych sytuacji sprawiły, że w latach 2006-2018 Carrick rozegrał dla ekipy z Old Trafford grubo ponad 400 meczów.
Potencjał wydobył z niego sir Alex Ferguson. Szkot wspomniał w swojej autobiografii, jak tego dokonał:
„Kolejnym dużym transferem latem 2006 roku był Michael Carrick. Podziwialiśmy Carricka od pewnego czasu, a David Gill otrzymywał od Spurs odpowiedzi, że mogą chcieć go sprzedać.
– Na ile byś go wycenił? – spytał.
– Jeśli uda ci się go dostać za osiem milionów, będzie dobrze – odparłem.
Nigdy nie zapomnę odpowiedzi Davida:
– Daniel Levy mówi, że będziesz musiał zaoferować coś więcej, zanim się zgodzą.
Targowaliśmy się całymi tygodniami. Widzieliśmy grę Michaela przeciwko Arsenalowi pod koniec sezonu i Martin po wiedział mi:
– Ten zawodnik zdecydowanie pasuje do Manchesteru United.
Był gwiazdą. Początkowa kwota wyniosła chyba czternaście milionów funtów, ale różne klauzule w kontrakcie sprawiły, że wzrosła do osiemnastu. Michael był zawodnikiem obdarzonym fantastycznym podaniem, a należy pamiętać, że Scholes miał wówczas już trzydzieści kilka lat. W Carricku zaimponowało mi to, że zawsze szukał podania do przodu, co przy jego ogromnym zasięgu było w stanie zmienić sposób rozgrywania akcji. Czułem, że z naszym składem możemy to wykorzystać. Po kilku miesiącach powiedzieliśmy mu, że nie rozumiemy, dlaczego nigdy jeszcze nie strzelił dla nas gola. Podczas treningów dobrze uderzał, ale w trakcie meczów nie stanowił zagrożenia dla bramkarzy. Poprawiliśmy go w tym aspekcie gry. Daliśmy mu więcej wolności i próbowaliśmy wyzwolić w nim siłę, której chyba u siebie nie podejrzewał. Być może przyzwyczaił się do rutyny występów w Spurs, gdzie grał w głębi drugiej linii i rzadko znajdował się w polu karnym. U nas odnalazł w swojej grze nową jakość.
Michael to dobry zawodnik. Był nieśmiałym chłopcem, którym trzeba było od czasu do czasu wstrząsnąć. Nie zaczynał sezonów najlepiej z przyczyn, które próbowaliśmy zrozumieć i o których z nim rozmawialiśmy, ale w zasadzie wracał na dobry poziom około końca października. Ma w sobie pewien rodzaj swobody, który sprawia, że ludzie nie pojmują jego wartości i siły jego organizmu.
(…)
Michael Carrick to interesujący przypadek. Chyba żaden trener reprezentacji Anglii nie uważał go za godnego gry w pomocy w pierwszej jedenastce. Michael dorastał, siedząc na ławce reprezentacyjnej, i nie miał ochoty spędzać całego lata w roli obserwatora podczas Euro 2012. Jak się okazało, wykorzystał tę okazję, by wyleczyć ścięgno Achillesa.
Uważam, że na niekorzyść Michaela pracowało to, że brakowało mu brawury Franka Lamparda albo Stevena Gerrarda. Lampard, według mnie, doskonale wypełniał swoją funkcję w Chelsea, ale nie myślałem o nim jako o wspaniałym piłkarzu w skali międzynarodowej. I jestem jednym z niewielu, którzy sądzą, że Gerrard nie był naprawdę topowym zawodnikiem. Kiedy mieliśmy w drużynie Scholesa i Keane’a, Gerrard rzadko dochodził do piłki. W reprezentacji Anglii Michael Carrick cierpiał, ponieważ znajdował się w cieniu tych dwóch wielkich osobowości.
(…)
Carrick w wieku trzydziestu jeden lat rozgrywał najlepszy sezon w życiu. Niektórzy piłkarze, gdy grają bardzo dobrze, uświadamiają sobie, jak ważni są dla drużyny, co sprawia, że jeszcze bardziej się rozwijają – tak stało się z Carrickiem”.
Książka „Alex Ferguson. Autobiografia” ukazała się w serii SQNOriginals i jest dostępna na www.labotiga.pl
Michael Carrick długo nie otrzymywał uznania, na które zasługiwał, ale kiedy zyskał pewność siebie to udowodnił, że w piłce nożnej wielką wartością są nie tylko gole i widowiskowe dryblingi, lecz także spokój i precyzja. Jego historia jest świadectwem, że nie każdy talent eksploduje od razu – niektóre potrzebują czasu, cierpliwości i pokory, aby wykorzystać swój pełen potencjał. Dziś 44. urodziny obchodzi Michael Carrick, piłkarz który nie był ulubieńcem kamer, ale stanowił fundament mistrzowskiej drużyny sir Alexa Fergusona. Wszystkiego najlepszego.
Foto: Alchetron