Scottie Pippen wyrósł z chłopaka z małego miasteczka w Arkansas na jeden z filarów najlepszej dynastii w dziejach NBA

Jego droga nie była oczywista – początkowo widziano w nim co najwyżej solidne uzupełnienie składu „Byków”, a nie partnera Michaela Jordana w pogoni za mistrzostwami. Jednak z czasem stał się kimś więcej – nie tylko skrzydłowym, lecz najbardziej wszechstronnym graczem zespołu z Wietrznego Miasta.

Michael Jordan wspominał:

– Trzeba było poczekać, aż nabierze wiary we własne możliwości. Kiedy się u nas pojawił, wystarczyło trochę z nim pograć, by wiedzieć, że ma w ręku wszystkie właściwe narzędzia. Musiało jednak minąć trochę czasu, zanim poczuł prawdziwą pewność siebie, bo przyszło mu rywalizować z najlepszymi zawodnikami w lidze.

Phil Jackson podkreślał, że droga Pippena do roli lidera nie była prosta:

– Tak naprawdę przygotowała go seria z Detroit, kiedy Rodman zaatakował go z byka. Dostał lekcję twardości, której potrzebował.

To doświadczenie zahartowało go, zamieniając niepewnego chłopaka w zawodnika gotowego na największe wyzwania.

Ważną rolę w pobycie Pippena w Chicago odegrał silny skrzydłowy z Georgii. Horace Grant był dla Pippena kimś więcej niż partnerem z boiska – był bratem:

– Scottie jest jak mój brat bliźniak – mówił.

Obaj trafili do Bulls w tym samym drafcie, razem mieszkali, mieli identyczne samochody itd.

– Rozmawiamy ze sobą co dwie godziny. Nigdy nie przyjaźniłem się z nikim tak jak z Horace’em – dodawał Pippen.

Ta więź była fundamentem, na którym budował pewność siebie w pierwszych latach kariery.

Ron Harper, który dołączył do Bulls później, szybko zbliżył się do Scottiego. Wiedział, że są tematy, których lepiej przy nim nie poruszać, jak Jerry Krause, bo Pippen łatwo ulegał emocjom. Ale podkreślał:

– Przez ten krótki czas, odkąd gramy razem, nawiązałem z nim bardzo silną więź, mocniejszą niż z kimkolwiek innym. Chyba nikt w tej lidze nie ma równie wielkiego serca.

Pippen również wypowiadał się na temat Harpera w samych superlatywach:

– Nie osiągniesz niczego wielkiego, dopóki nie skłonisz ludzi, by obrali ten sam cel. Drużyna musi działać razem, a Ron jest tego świetnym przykładem.

Tex Winter, architekt ofensywy trójkątów, widział w Pippenie przede wszystkim altruistę:

– Pod wieloma względami trudno porównywać do siebie Jordana i Pippena. Ale Scottie posiada tę samą zdolność co Magic Johnson – sprawia, że koledzy z drużyny grają lepiej. U Pippena nie dzieje się tak nigdy, że jego gra umniejsza rolę partnerów. Jest koszykarzem całkowicie bezinteresownym.

Scottie przez lata musiał udowadniać swoją wartość w cieniu Jordana. Był jednak kimś więcej niż tym „drugim” koszykarzem. Był przede wszystkim graczem, który potrafił kryć najlepszego rywala – jak w finałach ’91, kiedy „zaopiekował się” Earvinem „Magiciem” Johnsonem – zorganizować atak, a czasem po prostu oddać piłkę koledze, wierząc, że to słuszna decyzja.

Pippen na parkietach NBA miał to, co sprawia, że drużyny stają się legendarne – gotowość do poświęceń, i właśnie dlatego Chicago Bulls nigdy nie byliby tą samą ekipą bez numeru „33”.

Dziś 60. urodziny obchodzi Scottie Pippen, koszykarz bez którego nie byłoby sześciu tytułów mistrzowskich „Byków” zdobytych w latach 90.

Wszystkiego najlepszego.

Przytoczone cytaty pochodzą z książki o NBA „Chicago Bulls. Krew na rogach. Poznaj ostatni taniec dynastii Byków”, która jest dostępna, podobnie jak inne tytuły koszykarskie Wydawnictwa SQN, na stronie największej internetowej księgarni sportowej www.labotiga.pl