Historia Maxa Verstappena i Charlesa Leclerca to opowieść o dwóch talentach, których drogi przecinały się od najmłodszych lat. Ich pojedynki już wtedy były elektryzujące, a Leclerc często był jedynym, który potrafił dorównać Verstappenowi pod względem refleksu i szybkości.
Frits van Amersfoort, pierwszy menedżer Maxa w F3, stwierdził:
– W Formule 3 największym atutem Maxa było to, że zawsze wiedział, gdzie szukać ułamków sekund do urwania, nie musiał nawet patrzeć w dane. On to po prostu czuł. Przeciętny kierowca wyścigowy poprawia się tam, gdzie od początku dobrze mu szło, natomiast ignoruje swoje słabe punkty. Max postępował dokładnie na odwrót. Wiedział, gdzie mu nie idzie i nad czym musi pracować. To się nazywa talent, tego nie da się kogoś na uczyć. Charles Leclerc był dokładnie taki sam, od samego początku wiedział, co ma robić.
W Formule 1 ich rywalizacja nabrała nowego wymiaru. W 2019 roku doszło do jednego z najbardziej pamiętnych pojedynków na Red Bull Ringu:
– Na sześć okrążeń przed końcem Max znalazł się w zasięgu DRS. Kibice na trybunach szaleli. Na następnym okrążeniu obaj zawodnicy pojawili się obok siebie w Zakrętach 3 i 4, ale Leclerc znakomicie się bronił. Przez jedno okrążenie Max zgromadził energię w bateriach, po czym na 68. kółku znów zaatakował, tym razem w trójce, i wyszedł na prowadzenie. Wtedy Leclerc załapał się w cień aerodynamiczny i odzyskał pozycję na dohamowaniu do czwórki. Na 69. okrążeniu Max jeszcze później dohamował do trójki. Gdzieś między punktem skrętu a wierzchołkiem Verstappen był z przodu, nos Red Bulla znalazł się wyraźnie przed Ferrari, ale Leclerc nie zrezygnował, postanowił jechać swoje po zewnętrznej. Max również trzymał swoją linię, zetknęli się kołami i wtedy Leclerc wypadł poza tor, tracąc jakże ważny rozpęd. „Co to miało być? – rozpaczał Leclerc przez radio, z pewnością z myślą o sędziach. – Wypchnął mnie z toru”. Sędziowie przyjrzeli się później temu zajściu i doszli do innych wniosków. Uznali manewr za zgodny z przepisami. Tak oto Max podarował Hondzie jej pierwsze zwycięstwo od 2006 roku. Gdy stał uśmiechnięty na najwyższym stopniu podium, wskazywał palcem dużą literę H na swym kombinezonie. „Nie wydaje mi się, żeby ten drugi manewr wyprzedzania był prawidłowy – mówił po wyścigu Leclerc – ale podejrzewam, że w końcu i tak by się ze mną uporał. Mimo wszystko, nie tak się wyprzedza”. „Wyścigi to twardy sport – oponował Max. – W przeciwnym razie lepiej zostać w domu. […] Jeżeli w wyścigach nie można sobie pozwolić na coś takiego, to po co w ogóle startować w Formule 1?
W kolejnych sezonach emocji nie brakowało. Na Silverstone kibice „znów mogli delektować się walką koło w koło, choć teraz górą był Leclerc. Później Max został wepchnięty w pułapkę żwirową, gdy Vettel źle wymierzył atak na dohamowaniu do zakrętu Vale. Maxowi udało się stamtąd wydostać, ale sporo stracił i na mecie był dopiero piąty”.
W deszczowym Hockenheim triumfował Holender, gdy „Leclerc w Ferrari również się rozbił, tuż przed tym, jak zapowiadało się, że wskoczy na pierwsze miejsce. Max musiał już tylko utrzymać się na torze, i choć co chwila ogłaszano neutralizację, faktyczną lub tylko wirtualną, on przez cały czas zachowywał pełną kontrolę nad sytuacją. Pojechał doskonale i potwierdził, że staje się kompletnym kierowcą”.
Kiedy era Lewisa Hamiltona dobiegała końca, Charles Leclerc stał się głównym rywalem Verstappena:
– Na torze najważniejszym elementem wyścigów nie były już po jedynki Maxa z Lewisem, ponieważ samochód tego drugiego był na okrążeniu o prawie sekundę wolniejszy od Red Bulla. (…) W oczy najbardziej rzucał się fakt, że w ekscytujących pojedynkach z Leclerkiem w Bahrajnie i w Arabii Saudyjskiej nie było tych samych bezwzględnych i bezkompromisowych manewrów, jakie wcześniej oglądaliśmy w starciach z Hamiltonem.
Max Verstappen i Charles Leclerc są symbolami współczesnej Formuły 1, kierowcami o wielkich umiejętnościach, jak zauważył Atze Kerkhof:
– Auto z przyczepnym przodem chce skręcać bardziej, niż każe mu kierowca, a Max znakomicie sobie z takim samochodem radzi – on potrafi go zbalansować, choć dla innych kierowców przyczepności na przodzie byłoby za dużo i jeździliby bokami. Max potrafi jechać takim samochodem idealnie płynnie i wykorzystać tę dodatkową rotację, a tam, gdzie jej nie potrzebuje, potrafi ją wygasić. Jeżeli ktoś umie jechać samochodem o takim balansie, może wycisnąć z niego więcej. Przy podręcznikowym stylu jazdy – agresywnym hamowaniu, płynnym dawkowaniu gazu na wyjściu, skręcaniu w odpowiednim momencie – można się zbliżyć na jakieś 0,5 sekundy [do optymalnego czasu okrążenia]. Te ostatnie 0,5 to jednak balansowanie na bardzo cienkiej linie, trzeba cały czas równoważyć samochód i odejść od podręcznikowego sposobu hamowania. Zasada jest co prawda ta sama, ale trzeba na bieżąco korygować o milimetry nacisk na pedał, żeby nie przestać pilnować balansu. Pod tym względem Max i Charles Leclerc są lepsi od innych. Poza tym od razu wchodzą na poziom 101 procent. Im szybciej osiągasz limit, tym bardziej precyzyjną informację zwrotną możesz przekazać inżynierom, ponieważ czas na torze jest mocno ograniczony.
Rywalizacja Maxa Verstappena i Charlesa Leclerca to zderzenie dwóch odmiennych dróg do perfekcji. Ich pojedynki to współczesna wersja starć Prosta z Senną, ale z nową energią pokolenia, które wychowało się na symulatorach, danych telemetrycznych i obsesji prędkości.
Tekst powstał na podstawie książki „Max Verstappen. Niepowstrzymany”, która jest dostępna na www.labotiga.pl