Dariusz Szpakowski przez pół wieku komentował najważniejsze wydarzenia piłkarskie.

Widział wielu znakomitych piłkarzy, ale niewielu z nich mogło się równać z liderem Albicelestes. Diego Maradona był dla niego geniuszem. Kiedy „El Diez” w Meksyku w 1986 roku doprowadził Argentynę do zdobycia Pucharu Świata, Szpakowski komentował jego popisy z wysokości trybun Estadio Azteca:

„Sam mundial jest piękny, niezwykle barwny, ze spontaniczną meksykańską falą na trybunach, która od tamtej pory stanie się częścią stadionowego krajobrazu. W czasie turnieju dochodzi do wielu dramatycznych meczów, a jego zwieńczeniem jest wspaniały finał na stadionie Azteca, gdzie blisko 115 tysięcy widzów ogląda zwycięską Argentynę pod batutą Diego Maradony, który na oczach całego świata staje się najlepszym piłkarzem globu”.

To był turniej, który zmienił życie Dariusza Szpakowskiego, a z Diego uczynił herosa futbolu. Kapitan Albicelestes mógł sobie pozwolić praktycznie na wszystko, o czym przekonali się Włosi cztery lata później, gdy w Neapolu ich piłkarze zmierzyli się w półfinale MŚ z Argentyną:

„On sam zresztą nieźle dolewa oliwy do ognia. Przez cały rok traktują was jak odmieńców, a teraz każą być patriotami? – zwraca się przed meczem do ludu spod Wezuwiusza, doskonale wiedząc, które rany w tamtejszej tkance społecznej pulsują najmocniejszym bólem. Jego buntownicza natura współgra z odczuciami neapolitańczyków”.

Maradona był jak wulkan. Karmił się emocjami mieszkańców Neapolu i dawał im w zamian poczucie siły. Diego stał się na południu Włoch kimś więcej niż piłkarzem. Był głosem stolicy Kampanii. Ostatecznie jednak turniej Italia ’90 okazał się dla niego rozczarowaniem. W wielkim finale jego Argentyna przegrała z RFN. Gola dla Niemców na wagę najcenniejszego piłkarskiego trofeum zdobył Andreas Brehme z rzutu karnego. Srebrny medal był dla Diego porażką, o czym dobitnie świadczyły łzy w jego oczach.

Na kolejnym mundialu, rozegranym pierwszy raz w Stanach Zjednoczonych, kibice i polski komentator zobaczyli zmierzch Diego po jego wpadce dopingowej. Po latach podziwu i zachwytu nad „El Pibe de Oro” Szpakowski musiał po raz pierwszy opisać upadek gracza, którego uważał za futbolowe zjawisko.

Dziś przypada 65. rocznica urodzin Diego Armando Maradony, czarodzieja boisk, nieszablonowego dryblera i charyzmatycznego przywódcy, który doprowadził Albicelestes i SSC Napoli do wielkich sukcesów, dzięki czemu zapewnił sobie miejsce w piłkarskim panteonie.

Książka „Wita państwa Dariusz Szpakowski. Autobiografia” jest dostępna na www.labotiga.pl

Fot. Truvianni/Wikimedia Commons