Dziś jego nazwisko zna każdy kibic na świecie, ale w 2008 roku był tylko chłopakiem z La Masii. Jego talent dostrzegł Pep Guardiola i postanowił wprowadzić go do pierwszej drużyny Barcelony. Dzięki zaufaniu trenera i jego cierpliwości Busi został symbolem Blaugrany i piłkarzem, który swoją grą zdefiniował pozycję defensywnego pomocnika we współczesnym futbolu.
Wkład Sergio w sukcesy Barcelony za kadencji Guardioli był nieoceniony. Katalończyk był dla Barçy fundamentalny, podobnie jak Xavi, Iniesta i Messi. Jednak początki Busquetsa w Blaugranie nie były łatwe, o czym wspomniał Luis Martín Gómez w książce „Kiedy staliśmy się legendą. FC Barcelona Pepa Guardioli”:
„Naturalnie po tylu latach wspomnienia Guardioli z czasów, gdy jeden załatwiał swoje przejście z Juvenil do Barçy B, a drugi objęcie funkcji trenera rezerw, są pełne luk.
– Pamiętam go, bo był synem Carlesa i przychodził czasami na poranne treningi do La Masii. Przychodził on i jeszcze kilka innych dzieciaków. Teraz podobnie jest w City. Podoba mi się to. Później, kiedy szukałem piłkarzy do drużyny B, widziałem, jak gra. Był dryblasem, piłkarzem bardzo dobrym technicznie, szybko podejmującym decyzje, miał duży talent.
W tym momencie Guardiola został trenerem Barcelony B i wziął Busquetsa do drużyny. I wtedy, od razu na pierwszym treningu, Busi doznał kontuzji.
– Na drugim, tym popołudniowym – prostuje ze śmiechem Sergio.
– Zaczynaliśmy okres przygotowawczy: rano zajęcia na siłowni, po południu z piłką. Na zakończenie treningu mieliśmy gierkę. Biegnę, próbuję nie dopuścić do straty gola… i się łamię. Zerwanie więzadeł w kostce i pęknięcie kości strzałkowej. Trzy miesiące przerwy. Do tego noga w bucie ortopedycznym, żebym nie mógł ruszać stopą.
Pierwsze trzy miesiące Guardioli jako trenera, pierwsze trzy miesiące Busquetsa w drużynie rezerw, a on kontuzjowany.
(…)
12 września 2008 roku. Camp Nou. Za chwilę rozpocznie się trening FC Barcelony. Pep Guardiola wzywa Sergio Busquetsa do swojego gabinetu. Piłkarz rusza tam czym prędzej.
– Słucham, trenerze…
– Jak się czujesz?
– Dobrze.
– Tylko jedna sprawa. Pomyśleliśmy, że jeśli ci to pasuje, jutro zadebiutujesz, z Racingiem. Jeśli się nie boisz. Masz odwagę?
– Tak, jasne, że tak. A tym bardziej teraz.
– Dobrze, to na trening.
13 września 2008 roku Sergio Busquets zadebiutował w barwach FC Barcelony na Camp Nou.
(…)
Racing Santander wywalczył punkt; Busquets nie zagrał wcale źle.
– Piłka nie chciała wpaść. Zremisowaliśmy 1:1. Wcześniej przegraliśmy z Numancią. Dla mnie to jeden z najważniejszych meczów w karierze. Później były finały, mecze na Bernabéu… 5:0, kiedy mieliśmy niesamowitą przewagę. Ale tamten dzień pamiętam szczególnie, bo był bardzo ważny.
Tak ważny, że w małym muzeum w piwnicy swojego domu Busquets przechowuje tamtą pierwszą koszulkę, z numerem 28 na plecach. Co ciekawe, z tym samym numerem Guardiola grał w Brescii. Jak wspomina sam trener:
– Kiedy przyszedłem do klubu, niemal wszystkie numery były już zajęte, ale przyjaciel zasugerował, żebym wziął 28, bo tego dnia urodziła się María, wtedy moje jedyne dziecko”.
Książka „Kiedy staliśmy się legendą. FC Barcelona Pepa Guardioli” jest dostępna w księgarni sportowej labotiga.pl
Zaufanie Guardioli i jego znajomość charakteru Busquetsa, oraz skromność, ciężka praca i wzajemny szacunek pozwoliły im stworzyć zespół, który zapisał się na kartach historii futbolu.
Sergio był na boisku niezastąpiony, pozostawił po sobie niezatarty ślad na Camp Nou i pokazał, że w futbolu najważniejsze nie są umiejętności, tylko siła charakteru.