Gdy w 2013 roku Neymar przychodził do Barçy, powtarzał za każdym razem, że robi to, by móc grać z najlepszym piłkarzem w historii futbolu, Leo Messim

Latem 2017 roku świat futbolu wstrzymał oddech. Neymar, gwiazdor Barcelony, odszedł do PSG za rekordowe 222 miliony euro. Transfer Brazylijczyka miał być początkiem nowej ery Les Parisiens. W Paryżu „Ney” miał w pełni rozwinąć skrzydła i doprowadzić klub Nassera Al-Khelaifiego do triumfu w Lidze Mistrzów. Za kulisami tej historii kryły się emocje i urażone ambicje, o których wspomniał autor książki o piłce nożnej i FCB „Barça. Burzliwa dekada”:

„Mało kto dziś pamięta, że wszystko zaczęło się od poszukiwania pomocnika, który w nowym sezonie, 2017/18, mógłby stać się liderem zespołu. Musiał to być ktoś znacznie większego formatu niż André Gomes i Denis Suárez, którzy nie dali rady w poprzednich rozgrywkach, a nawet niż Ivan Rakitić. Pole manewru nie było więc przesadnie szerokie, w grę wchodził tylko zawodnik z najwyższej półki, jakiś pewny, konkretny strzał. I oto w Barcelonie umyślono sobie, że idealnym kandydatem jest Marco Verratti, pomocnik PSG. Kataloński klub zaczął robić pod niego tak zwane podchody. Ten fakt mocno zirytował, a zapewne nawet rozwścieczył właściciela i prezydenta francuskiego klubu, Nassera Al-Khelaifiego, świadczył bowiem o tym, że Barcelona nie postrzega francuskiego giganta jako stacji końcowej dla piłkarzy, czyli miejsca, z którego się nie odchodzi, dopóki jest się potrzebnym, które zapewnia piłkarzom maksymalne możliwe zarobki i maksymalne nadzieje na międzynarodowe triumfy. Al-Khelaifi samo stwierdzenie włoskiego pomocnika, że w PSG nie ma z kim grać na odpowiednim poziomie, więc chciałby odejść do Barcelony, potraktował jako obrazę majestatu. Szejk postanowił pokazać, na co go stać, a przy okazji zapewnić drużynie gwiazdę, która poprowadzi zespół do wielkich triumfów i sprawi, że inni gracze porzucą myśli o szukaniu sobie lepszych klubów. A skoro na odcisk nadepnęła mu Barcelona, to gwiazdę trzeba było wyciągnąć właśnie z niej. Ponieważ po nieosiągalnym jeszcze wówczas Messim największą gwiazdą był tam Neymar, to padło na Brazylijczyka.

Nowej gwiazdy domagała się też publiczność. Od odejścia w 2016 roku do Manchesteru United Zlatana Ibrahimovicia nie było w zespole piłkarza przyciągającego na trybuny widzów gwarancją wielkiego spektaklu. A przecież klub z takiego miasta jak Paryż i z takimi ambicjami nie może się obyć bez takiej postaci. Neymar nadawał się idealnie także dlatego, że to przecież jego rewelacyjny występ w owym sławnym zwycięstwie 6:1 wyrzucił PSG z Ligi Mistrzów. Mieć u siebie zawodnika, który zrobił zespołowi tak wielką krzywdę – to musiało smakować wybornie.

Inna wersja wydarzeń głosi, że to nie Al-Khelaifi zadzwonił do Neymara, lecz rodzina piłkarza skontaktowała się z szefem PSG. Wedle niej Katarczyk planował transfer innego znaczącego gracza: Philippe Coutinho z Liverpoolu, Sergio Agüero z Manchesteru City lub Alexisa Sáncheza z Arsenalu, a walczył też z kilkoma innymi klubami o Kyliana Mbappé, gwiazdkę Monaco. Tak czy owak, szejk zadziałał bardzo szybko, a suma odstępnego – 222 miliony euro, choć było to ponad dwa razy więcej niż rok wcześniej Manchester United zapłacił za Paula Pogbę (105 milionów) i stanowiło nowy transferowy rekord świata – nie była problemem. Podobnie jak pensja Neymara. Ojciec piłkarza zażądał od PSG 36,8 miliona rocznie brutto, by zostało z tego na rękę 20 milionów, czyli dwa razy więcej niż potomek miał w Barcelonie, i takie pobory otrzymał. Al-Khelaifi to przecież postać, która mogłaby się przedstawiać Bondowskim

– My name is money. A lot of money.

I tak oto 3 sierpnia 2017 roku stało się – Neymar przeniósł się do Paryża.

Koledzy przyjęli Brazylijczyka w szatni bardzo życzliwie. Dani Alves opowiedział im, że to fajny chłopak, który będzie pracował dla dobra zespołu. Javier Pastore bez szemrania oddał nowemu zawodnikowi koszulkę z numerem 10, co było symbolicznym gestem, który można przetłumaczyć jako »witaj nam, królu nasz«. A na prezentację Neymara na Parc des Princes przyszło 45 tysięcy ludzi.

Czemu zawodnik zdecydował się opuścić zespół, z którym wygrał Ligę Mistrzów, i poszukać szczęścia gdzie indziej?

W sezonie 2016/17był kluczową figurą zespołu, grał świetnie. Jakby w końcu ziściło się to, co powiedział mu, wedle Kupera, pewnego razu Messi:

– Po prostu spróbuj być sobą. Musisz znów być szczęśliwy, być tym samym chłopcem, którym byłeś w Santosie. Odwagi.

Zespołowi zaś najlepsze efekty przyniosło ustawienie go szeroko na skrzydle, daleko od bramki rywala, gdzie mógł się do woli nakiwać i naasystować, ale gole strzelali inni, korzystający z jego akcji.

Gdy w 2013 roku Neymar przychodził do Barçy, powtarzał za każdym razem, że robi to, by móc grać z najlepszym piłkarzem w historii futbolu, Leo Messim. Jednak przez cztery lata nasycił się już współpracą ze swoim idolem i dojrzał do tego, by teraz to inni pracowali na niego. Skoro grając u boku Messiego, nie został nawet uznany najlepszym Brazylijczykiem w ligach Europy (słynne Trofeo Samba), bo wyprzedził go Coutinho, to jakie miał szanse na Złotą Piłkę, o której marzy przecież każdy zawodnik? Oczywiście niewielkie, bo jeśli w swoim zespole jest się co najwyżej drugim, to wyższego miejsca nie zajmie się i w takim plebiscycie. Paryż natomiast otwierał przed Neymarem nowe możliwości. Tam mógł liczyć na status pomnikowej gwiazdy. Znakomici zawodnicy PSG wręcz domagali się od szefów sprowadzenia kogoś takiego jak on. W stolicy Francji czekano więc nań z otwartymi ramionami i rozłożonym czerwonym dywanem.

No i był jeszcze wspomniany ojciec piłkarza, który z kariery syna miał zamiar wycisnąć tyle euro, ile się da. W Barcelonie z Neymarem seniorem były stale kłopoty. Naciągnął klub na wielkie wydatki okołotransferowe już w 2013 roku. Po czterech latach od przejścia piłkarza do Barcelony z Santosu sprawa tego transferu wciąż nie była do końca wyjaśniona, tak zwaną Neymargate badały sądy, gdyż, jak wspomniałem powyżej, nie wiadomo było nawet, ile za niego zapłacono – 86 milionów, jak głosił oficjalny komunikat klubu, czy też znacznie więcej, jeśli dodać do tego rozmaite bonusy, takie jak osiem milionów dla Santosu za prawo pierwokupu jego kolejnej gwiazdy. Potem ojciec Neymara ciągle domagał się jakichś nowych świadczeń, grożąc strajkiem syna. Gdy w 2016 roku Brazylijczyk przedłużył kontrakt z Barçą, papa, jako jego agent zażądał dla siebie 20 milionów prowizji! Po otrzymaniu oferty z PSG kwestię tę sprytny tatuś zaczął wałkować przy pomocy prawników. W gabinecie pana Bartomeu narastało wzburzenie. Do syna nie było zastrzeżeń, jego dorobek w Barçy – 188 meczów, 106 goli i dziewięć trofeów w cztery sezony – mówił wszystko, ale postrzegany w pakiecie z ojcem był jednak bardziej obciążeniem niż skarbem. Zresztą cóż można było zrobić, skoro Katarczycy z PSG po prostu zapłacili 222 miliony obowiązującej od listopada 2016 roku klauzuli i nie było dyskusji. W Barcelonie zrezygnowano z walki, z przekonywania Neymara, by zechciał pozostać, oferowania mu kolejnych złotych gór –wszak wiadomo było, że nakręcana przez chciwego papę spirala żądań nigdy się nie zatrzyma.

Na Neymara usiłowali wpływać raczej koledzy z zespołu niż prezydent oraz nowy trener Ernesto Valverde, który od całej sprawy postanowił umyć ręce i uznać, że go ona nie dotyczy. 23 czerwca Gerard Piqué zamieścił na Twitterze swoje zdjęcie z Neymarem i podpisem »se queda«, czyli »zostaje«. Po 3 sierpnia tweet Piqué sprzed kilku tygodni doczekał się 180 tysięcy podań dalej, pożegnanie wrzucone przez Messiego na Instagrama obejrzano 16 milionów razy. Plotka zresztą głosi, że Messi powiedział do Neymara:

– Chcesz zdobyć Złotą Piłkę? Zostań z nami, a ja ci ją przyniosę – lecz nawet te słowa nie podziałały.

Partnerzy nie przekonali Brazylijczyka. Po jakimś czasie zaczęło zresztą wychodzić na jaw, że choć kilku graczy Barçy bardzo bolało nad stratą jednego z liderów projektu, to inni ucieszyli się na wieść o odejściu Neymara. Być może to właśnie gęsta atmosfera wokół niego w szatni definitywnie zraziła go do dalszego pobytu na Camp Nou, nigdy jednak nie chciał o tym mówić.

Nowy trener Ernesto Valverde na wieść o odejściu gwiazdy powiedział:

– Nie interesuje mnie Neymar. Patrzę w przód, a nie w tył.

Na podstawie znajomości jego charakteru i preferencji, jeśli chodzi o charakter piłkarzy, można wnioskować, że bynajmniej nie nakłaniałby Neymara do pozostania, gdyby cokolwiek od niego w tej materii zależało.

Na przenosinach Neymara z Barcelony do Paryża sprawa się jednak bynajmniej nie skończyła. Minęło ledwie kilka tygodni, a rodzina Neymarów wysłała do siedziby klubu żądanie wypłacenia 43 milionów euro zaległej premii za przedłużenie kontraktu w 2016 roku. Została wszak ustalona na 57 milionów, a Brazylijczyk dostał dotąd tylko 14. Ulga, jaką musiał poczuć prezydent Bartomeu po pozbyciu się problemu, natychmiast się ulotniła, znów trzeba było poluzować krawat, żeby złapać oddech. Presi ruszył do kontrataku i z kolei zażądał zwrotu owych 14 milionów, skoro zawodnik nie wywiązał się z kontraktu, plus 8,5 miliona euro zadośćuczynienia dla klubu za krzywdy ze strony zawodnika. Sprawa trafiła do sądu, który oddalił żądania Neymara i uznał, że piłkarz musi zapłacić Barcelonie 6,7 miliona.

Osobną i nie do końca wyjaśnioną do dziś kwestią pozostaje, jak PSG udało się zaksięgować dwa wielkie transfery dokonane latem 2017 roku – bo kilka tygodni później za 180 milionów euro paryżanie kupili Mbappé – bez naruszenia finansowego fair play. Zapewne wydatki te zostały wrzucone w koszta promowania Kataru jako gospodarza mistrzostw świata w 2022 roku, Neymar został bowiem z miejsca ambasadorem tej imprezy.

W sumie to paryski klub nie zrobił na Neymarze dobrego interesu. Po odejściu z Barcelony Brazylijczyk przestał prowadzić się jak zawodowiec. Grał nocami w pokera, przed ważnymi meczami bywał widywany w McDonaldzie, stale łapał kontuzje. Zrazu na jego występy na Parc des Princes specjalnie przylatywali celebryci, jak na przykład Rihanna, ale z czasem spowszedniał. Jego dorobek w tym klubie wart jest jednak uznania: 173 mecze, 118 goli, 77 asyst. Ale ani nie zdobył Złotej Piłki, ani nie wygrał Ligi Mistrzów. Szybko, jak w Barcelonie, stał się gwiazdą numer dwa, po Mbappé, a potem numer trzy, po Messim”.

Książka sportowa o FC Barcelonie „Barça. Burzliwa dekada” jest dostępna na www.labotiga.pl