Pohukiwał, przeklinał, rozstawiał wszystkich po kątach

Dariusz Szpakowski przez kilkadziesiąt lat był naocznym świadkiem poczynań reprezentacji Polski na arenie międzynarodowej. W jego pamięci utkwiła ekipa Antoniego Piechniczka, która powtórzyła wyczyn „Orłów” Górskiego z 1974 roku na mundialu w Hiszpanii, a także drużyna narodowa Janusza Wójcika, która zdobyła srebrny medal na turnieju olimpijskim w Barcelonie w 1992 roku. Słynny „Wójt” osiągnął sukces z kadrą młodzieżową, ale jako selekcjoner zespołu seniorów już sobie nie poradził, o czym doświadczony komentator wspomniał w książce „Wita państwa Dariusz Szpakowski. Autobiografia”:

„Bycie selekcjonerem to nie tylko zarządzanie drużyną, ale także ogromna odpowiedzialność, która spoczywa na barkach człowieka gotowego stawić czoła nie tylko wymaganiom piłkarzy, ale i oczekiwaniom milionów kibiców. Dariusz Szpakowski, obserwując kolejne pokolenia trenerów, doskonale wiedział, że rola selekcjonera to robota tylko dla tych, którzy mają mocne nerwy i twardy charakter. Idealnym przykładem jest współpraca Adama Nawałki z Zbigniewem Bońkiem – duet, który potrafił przezwyciężyć wszelkie trudności i nie zrazić się presją. Jednak, jak przekonuje Szpakowski, nie każdy, kto wydaje się silny na zewnątrz, potrafi przetrwać w tej grze – a Janusz Wójcik, pomimo sukcesu na igrzyskach olimpijskich, był tego przykładem.

Bycie selekcjonerem to robota tylko dla ludzi o mocnych nerwach i twardych charakterach, mających – współpraca Nawałki z Bońkiem jest tego idealnym przykładem – wsparcie we władzach związku. I podejmujących dobre, choć czasem ryzykowne wybory.

Niektórym wydawało się, że taki charakter ma Janusz Wójcik, który z kadrą olimpijską sięgnął po srebro na igrzyskach w 1992 roku. I faktycznie, na zewnątrz ‘Wójt’ wyglądał jak szeryf, tak się wypowiadał, przybierał pozę twardziela. Pohukiwał, przeklinał, rozstawiał wszystkich po kątach. Wynik osiągnięty podczas turnieju w Barcelonie był na lata jego kartą przetargową. Oczywiście miał bardzo duże szczęście, bo trafił na pokolenie przezdolnych piłkarzy, w jego drużynie grali Andrzej Juskowiak, Wojciech Kowalczyk czy Marek Koźmiński. To była naprawdę grupa chłopaków wiedzących, czego chcą, a co ważniejsze – potrafiących po to sięgnąć. Po wygranym przez nas 3:0 meczu z Włochami komentator z Italii podszedł do mnie i z szeroko otwartymi oczami zapytał:

– Co to było? Kim są ci goście?

Ale kiedy ten sam Wójcik objął już seniorską kadrę, miewał momenty zwątpienia, ulegał presji, jak każdy selekcjoner przed nim i po nim. Pamiętam, jak przed spotkaniem na Wembley, przegranym przez naszych 1:3 po hat tricku Paula Scholesa, wystraszył się tego, że spotka nas klęska i zmienił wariant gry na bardziej defensywny. Powód? Porażka młodzieżówki dzień wcześniej 0:5, kiedy to genialnym występem w zespole rywali popisał się Frank Lampard. W przypadku Wójcika okazało się, że przejście do dorosłej piłki wcale nie jest takie łatwe. Ostatecznie niczego wielkiego jako trener seniorskiej reprezentacji nie osiągnął”.

Książka Dariusza Szpakowskiego „Wita państwa Dariusz Szpakowski. Autobiografia” jest dostępna na www.labotiga.pl

Zureks/Wikimedia Commons