Koszt utrzymania murawy zależy od stadionu, zacienienia, ograniczenia cyrkulacji powietrza. Doświetlanie i wentylowanie generuje ogromne koszty

Groundsmani mecz obserwują z poziomu murawy, zazwyczaj od tej strony, na którą atakuje Pogoń. Zdarza im się siadać na trybunach, ale jednak sporadycznie. Oglądając mecz z bliższej perspektywy, łatwiej wychwycić te elementy, które należy poprawić, choć czasami trzeba też przymknąć oczy – na przykład wtedy, gdy widzi się wykonującego wślizg piłkarza, który korkami ryje boisko.

Po ostatnim gwizdku ekipa wskakuje z kolei na kosiarki i odkurza murawę z powyrywanych źdźbeł. Używane do tego traktorki dysponują zamocowanymi w przedniej części szczotkami, które wyczesują przy okazji plac w przeciwnym kierunku do koszenia sprzed meczu – tak by postawić trawę do pionu i odkleić od ziemi. Dzień pracy wieńczy widełkowanie, które kontynuowane jest również nazajutrz i zazwyczaj trwa cały dzień.

W tak zaawansowane działania nie mieszają się trenerzy, ale nie jest żadną tajemnicą – co wiemy już choćby z historii Mourinho czy Guardioli – że ingerują oni w to, jak będzie wyglądało boisko. Nie inaczej jest też w Szczecinie.

– Trenerzy zazwyczaj chcą mieć jak najkrótszą murawę, zwłaszcza Kosta Runjaić był na to wyczulony, oczekiwał długości do 20 milimetrów. Krótsza trawa, jeżeli jest gęsta, zapewnia szybszą grę. Przy dłuższej trawie piłka zwalnia. Dwa centymetry przy dobrych warunkach pogodowych są osiągalne, przy dużych upałach to jednak ryzykowne rozwiązanie. W okresie jesienno-zimowym wysokość koszenia trzeba troszkę podnieść, nawet na 25 lub 27 milimetrów, i wtedy nie ma to wpływu na szybkość gry. Te charakterystyczne pasy są z kolei unormowane. Pasy poprzeczne są wyznaczone w konkretnych odległościach, co pięć i pół metra, i idą mniej więcej od końca pola bramkowego do rzutu karnego, do szesnastki i później adekwatnie do środka boiska. Wzorków robić raczej nie można, by piłkarze nie dostali oczopląsu. Były takie historie w mistrzowskim sezonie w Leicester, ale później władze Premier League zabroniły tego eksperymentu. W takiej sytuacji zawodnicy mogą stracić orientację na boisku, czasem nawet zgubić piłkę – dodaje Dąbrowski.

I tłumaczy:
– W Pogoni mamy bardzo dobre relacje ze sztabem i zawodnikami. Zespół groundsmanów jest częścią drużyny, więc kontakt z piłkarzami i odzew z ich strony jest ważny. Czasami też z naszej strony są prośby o zrezygnowanie z treningu albo o jego przełożenie. W grudniu trawa ma trudne warunki do życia, był na przykład taki trening na głównej płycie, gdy Fornalczyk z Kowalczykiem walczyli o piłkę, któryś z nich strzelił gola, pojechał na kolanach i pociągnął za sobą sznyt trawy. Troszeczkę się wtedy zdenerwowałem, poszedłem z widełkami do piłkarzy i pokazałem im, jak trudnym zadaniem jest naprawienie takiego ubytku. Zawodnicy i trenerzy po rozmowach z nami nauczyli się więc, jak ważne jest dbanie o murawę, i pomagają nam w tym. Najbardziej denerwuje mnie chyba, gdy piłkarz grający w polu stanie dla zabawy w bramce, reszta strzela mu z szesnastki, a ten te piłki odkopuje. Nic to im nie daje, a newralgiczne punkty – jak pola bramkowe – są wówczas niepotrzebnie eksploatowane.

Sposób pielęgnacji murawy diametralnie różni się choćby w zależności od szerokości geograficznej. Polska jest pod tym względem najbardziej zbliżona – co oczywiste – do wschodnich Niemiec, Czech i zachodniej Ukrainy. Anglia ma łagodniejszy klimat zimą, nie wspominając już o Hiszpanii czy Portugalii. Dużym wyzwaniem jest więc utrzymanie murawy w dobrym stanie w styczniu, lutym i marcu. Do października, listopada czy nawet grudnia to jeszcze relatywnie proste, ale jest właściwie nierealne, by – bez odpowiedniej technologii – w lutym i w marcu grać na zadowalającym podłożu. Specjaliści nad Wisłą dążą oczywiście do tego, by jak na Zachodzie warunki do gry w lutym były zbliżone do wrześniowych. Ale by do tego doprowadzić, należy jednak uruchomić potężną technologię – niezbędne są lampy, wentylatory, boiska hybrydowe, a to się wiąże z kolosalnymi nakładami finansowymi.

Koszt utrzymania murawy zależy od stadionu, zacienienia, ograniczenia cyrkulacji powietrza. Doświetlanie i wentylowanie generuje ogromne koszty. Pogoń dysponuje lampami obejmującymi jedną szóstą boiska i korzystanie z tego zestawu przez miesiąc to wydatek rzędu 80 tysięcy złotych. A zapotrzebowanie na takie atrakcje wymagałoby nawet posiadania dwa lub nawet trzy razy tylu lamp, by regenerować murawę w lutym czy marcu. Nie wszyscy jednak mogą sobie pozwolić choćby na taki asortyment, jaki mają do dyspozycji w Szczecinie. Koniec końców więc największe wydatki generują doświetlanie boiska, ogrzewanie i praca ludzka. Roczny koszt utrzymania i pielęgnacji murawy na stadionie przekracza więc milion złotych. A i tak zdaniem groundsmana Pogoni Polska nie jest jeszcze rozwinięta na wystarczającym poziomie.

Fragment pochodzi z książki sportowej Marcina Borzęckiego „Ludzie z cienia. O tych, którzy pracują na wynik drużyny piłkarskiej” z serii SQN Originals, która dostępna jest wyłącznie na www.labotiga.pl

Fot. Stanisław Łukasz Zyblewski/Wikimedia Commons