Real Madryt przechodził traumę. Po porażce w Castellón 13 stycznia zwolniony został Miguel Muñoz, trener od 1960 roku

Na różnych kontynentach rozgrywane są klasyki, które elektryzują tłumy, paraliżują miasta i sprawiają, że piłka nożna przestaje być tylko grą. Jeden z nich, który odbywa się na Półwyspie Iberyjskim jest rywalizacją dwóch odmiennych piłkarskich filozofii. To konfrontacja dwóch światów, które od dawna wzajemnie się napędzają, o czym napisał Alfredo Relaño w książce sportowej „Barca vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć”.

Wszystko zaczęło się od Alfredo Di Stéfano, człowieka, który miał trafić do Barcelony, a został legendą Realu Madryt. Kiedy Los Blancos przystąpili do pierwszego ligowego klasyku z Di Stéfano w składzie, Real wygrał z Barceloną 5:0. Alfredo strzelił dwa gole i rozpoczął nową erę dominacji Realu. Królewscy zdobyli pięć Pucharów Europy.

Dwadzieścia lat później pojawił się człowiek, który zmienił futbol. Johan Cruyff przybył do Barcelony, by przywrócić jej blask. Udało mu się to już w debiutanckim sezonie gry w Blaugranie. Holender doprowadził Barçę do historycznego zwycięstwa 5:0 na Santiago Bernabéu:

„Cruyff pokazał swoją wizytówkę. Barça mogła z nim nabrać tempa. I tak z rozpędzoną Barçą i przygnębionym Realem docieramy do meczu na Santiago Bernabéu 17 lutego 1974 roku.

Real Madryt przechodził traumę. Po porażce w Castellón 13 stycznia zwolniony został Miguel Muñoz, trener od 1960 roku. To on dokonał przejścia od wspaniałego Realu Di Stéfano (z którym grał i którego później trenował w ostatnich sezonach kariery) do Realu Yeyé, zdobywcy Pucharu Europy w 1966 roku. Wygrał dziewięć z 14 tytułów mistrza kraju, wydawało się, że będzie pracował całą wieczność. Jednak nie powiodła mu się druga przebudowa drużyny. Netzer się rozleniwił, Óscar Mas również. Pierwszy ograniczał się tylko do długich podań, drugi, sporadycznie, do niesamowitych wolejów. Drużyna nie funkcjonowała, a Miguela Muñoza zastąpił Luis Molowny i w ten sposób rozpoczął długą karierę trenera od nagłych wypadków. Dzięki niemu Real powoli odzyskiwał formę i wygrał trzy kolejne mecze, wszystkie po 1:0. I wtedy, zimowego wieczoru, na Bernabéu stawiła się Barça.

To był pogrom. Drużyna, która przeszła do historii, a jeszcze do dziś w Barcelonie można zobaczyć jej zdjęcia: Mora, Rifé, Torres, Costas, de la Cruz, Juan Carlos, Marcial, Asensi, Rexach, Cruyff, Sotil. W 71. minucie za Marciala wejdzie Tomé. Oczywiście gole padają jeden po drugim, co jest efektem nieustannej przewagi, osiągniętej dzięki futbolowi technicznemu, szybkiemu i błyskotliwemu: 1:0 Asensi w 31. minucie, 2:0 Cruyff w 39., 3:0 Asensi w 53., 4:0 Juan Carlos w 65., 5:0 Sotil w 70. Na Bernabéu panu je grobowa atmosfera. Po kilku miesiącach krzyczenia »Wynocha, Muñoz!« teraz nie ma przeciwko komu krzyczeć, nikt nie obwinia Molowny’ego ani nikogo innego o porażkę. Przyczyną takiego obrotu sprawy jest doskonała gra Barçy, która od tego momentu będzie podążać w stronę ligowego tytułu. Tymczasem w Barcelonie trwa ekstatyczna fiesta. Mecz postrzegano jako koniec okresu tyrańskich rządów madridistów, przerwanie serii 14 lat ich przytłaczającej dominacji, znak, że nadeszły nowe czasy”.

Kilka lat później na Camp Nou grał Diego Maradona, argentyński wirtuoz, którego talent miał przenieść Barcelonę w inny wymiar. Jednak wokół niego krążyły plotki: o nocnych eskapadach i braku dyscypliny, o pierwszych kontaktach z narkotykami:

„W katalońskiej prasie panował niepokój i mocno krytykowano w niej zespół. Zaczęto opowiadać, że Maradona wychodzi wieczorami, że żyje otoczony tłumem ludzi, że pozwala, by widywano go nocami, że w klubie brakuje dyscypliny. Z Schusterem też były kłopoty, o czym powszechnie wiedziano. Mówiło się, że piłkarze biorą kokainę. Jednak w Realu Madryt był inny temat do plotek. Żonaty Juanito od czasów gry w Burgos miał romans z młodą dziewczyną, która zaszła z nim w ciążę (później związek został sformalizowany i mieli razem trójkę dzieci). Był to fakt powszechnie znany przez opinię publiczną. I wtedy Núñez, oddalając się od uporczywej krytyki wobec arbitrów, rzucił swoje najbardziej nieszczęsne i pamiętne zdanie:

– Co by o nas powiedziano, gdybyśmy mieli, tak jak inny klub, piłkarza, który zapładnia kobiety za rogiem?

Miało to miejsce podczas spotkania z prasą w Barcelonie, tuż przed wyjazdem Barçy na mecz na Santiago Bernabéu, tak więc proszę sobie wyobrazić atmosferę panującą na stadionie. Ultrasi ukuli tamtego dnia okrzyk, który przetrwał całe lata, tyle, ile Núñez stał na czele Barcelony:

– Núñez, cabrito, tu hijo es de Juanito! (Núñez, rogaczu, ojcem twojego syna jest Juanito).

Ale sam mecz nie należał do zabawnych. W siódmej minucie ewidentnie powinien zostać podyktowany karny po faulu na Isidro, ale García de Loza go nie odgwizduje, co wywołuje wielką irytację. W 14. minucie gola strzela Esteban, co wprawia w naprawdę zły humor całe Bernabéu. Ale najgorsze dzieje się w drugiej połowie, kiedy arbiter wyrzuca z boiska madridistów – Boneta i Metgoda – gdy tablica wyników wskazywała jeszcze 0:1. W 86. minucie Quini ustala wynik na 0:2. Na murawę lecą liczne poduszeczki i inne przedmioty”.

Lata 90. przyniosły Dumie Katalonii kolejną gwiazdę. Był nim Romário, brazylijski supersnajper i magik, który pod wodzą Cruyffa, razem ze Stoiczkowem, poprowadził „Dream Team” do sukcesów, w tym do efektownego zwycięstwa nad Realem. El Clásico rozegrane 8 stycznia 1994 roku zakończyło się wygraną Blaugrany 5:0

„W 57. minucie strzela na 3:0 (Romário), w 81. na 4:0 (trzeci gol Romário tego wieczoru) i w 87. na 5:0 (Iván, młody asturyjski piłkarz, który potem nie zrobi wielkiej kariery w Barcelonie). Camp Nou tonie w ekstazie. Toni Bruins, asystent Cruyffa, podnosi się, trzymając w górze otwartą dłoń i pokazując pięć palców, magiczną liczbę dla publiczności. Tych pięć goli kibicom w podeszłym wieku odejmuje 20 lat, przypominają sobie 5:0 na Santiago Bernabéu z lutego 1974 roku, jeden z najbardziej radosnych wieczorów w historii Barcelony. Cruyff był wtedy nowo przybyłym piłkarzem, teraz jest wybitnym trenerem klubu i uczynił Barcelonę naprawdę wielką”.

Rok później Real zrewanżował się Barcelonie i również wygrał 5:0, a po drugiej stronie barykady był już Michael Laudrup, Duńczyk, który w obu spotkaniach zagrał po przeciwnej stronie:

„Manita, którą Laudrup zabrał ze sobą w walizce z Barcelony do Madrytu, potwierdzała, że futbol to kwestia stanu ducha. W drużynie Barçy morale spadło po porażce z Milanem w Atenach. W Realu wzrosło po przybyciu Valdano, który tchnął w zespół nowego ducha. Tamten mecz był zarazem pożegnaniem Romário. Trwały już rozmowy w sprawie sprzedania go, które skrystalizowały się niedługo potem. Cruyff ostro skrytykował swoich piłkarzy, łącznie ze Stoiczkowem, którego oskarżył o celowe sprowokowanie wykluczenia, żeby mógł umyć ręce w związku z tą porażką. Dream Team był już cieniem samego siebie. Tamto 5:0 okazało się dla niego wyrokiem śmierci”.

W nowym tysiącleciu wszystko rozegrało się między Leo Messim i Cristiano Ronaldo:

„Rywalizacja między Ronaldo a Messim trwała dziewięć sezonów, czyli tyle, ile Portugalczyk spędził w Realu. Kiedy Cristiano trafił do ligi hiszpańskiej, Leo grał już w Barcelonie, której był wychowankiem, a kiedy odszedł, Argentyńczyk wciąż występował w koszulce Blaugrany. To współzawodnictwo przyniosło korzyści obu klubom i można powiedzieć, że nie tylko zapewniło im złotą erę, lecz także rozciągnęło na cały świat rywalizację, która wcześniej ograniczała się jedynie do Hiszpanii. Mecze między obiema drużynami zaczęły być znane jako El Clásico. Ale wszystko musi się kiedyś skończyć, ta rywalizacja zaś dobiegła końca 10 lipca 2018 roku, niedługo po tym, jak Real sięgnął po raz trzeci z rzędu po puchar Ligi Mistrzów. To był wielki sukces Los Blancos, tymczasem Barça Messiego odpadała z tych rozgrywek raz za razem. Podczas prezentacji drużyny Argentyńczyk wspomniał nawet o »pięknym i pożądanym pucharze«, mając świadomość, jaką frustrację wywołują wśród kibiców ciągłe triumfy Realu”.

Messi z uniesioną koszulką na Bernabéu i Ronaldo z gestem w stronę kibiców na Camp Nou – to obrazy, które zdefiniowały starcia Blaugrany z Królewskimi w XXI wieku. Dzięki Argentyńczykowi i Portugalczykowi El Clásico stało się globalnym zjawiskiem, spektaklem, w którym geniusz spotykał się z perfekcjonistą.

Od ponad trzech lat polscy kibice mają okazję oglądać w tych meczach Roberta Lewandowskiego, dla którego El Clásico nie jest wyłącznie pojedynkiem o punkty, lecz przede wszystkim próbą wejścia do tej samej mitologii, którą wcześniej stworzyli Cruyff, Maradona, Messi i CR7. Każdy strzelony przez Polaka gol przeciw Realowi to przypomnienie, że ta rywalizacja nigdy się nie kończy, a zmieniają się w niej tylko bohaterowie.

Książka piłkarska o lidze hiszpańskiej „Barca vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć” ukazała się w serii SQN Originals i jest dostępna na www.labotiga.pl

Foto: Addesolen/Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication